sobota, 21 lutego 2015

Frankfurt nad Menem

W pierwszy wspólny weekend na obczyźnie pojechaliśmy do Frankfurtu nad Menem: głównie spotkać się ze znajomymi, ale też trochę pozwiedzać... chociaż akurat ta metropolia nie oferuje zbyt wiele atrakcji dla miłośników zabytków.

Jak na razie, gdyby podsumować nasze wspólne pobyty we Frankfurcie na przestrzeni lat, to pewnie nie uzbierałaby się tego nawet doba: ot, kilka godzin w oczekiwaniu na samolot czy właśnie takie wycieczki jak ta - spotkać się z kimś, zjeść obiad, chwilę się pokręcić i w drogę. Stąd nawet nie porywamy się na opisanie miasta, a jedynie przedstawiamy kilka pierwszych (lub drugich wrażeń).


Ulice handlowe/deptaki

Frankfurt znany jest przede wszystkim jako wielki hub lotniczy, a także duże centrum finansowe. Tak, to stąd rozciągają się sznurki, które odpowiednio pociągnięte starają się sterować całym Eurolandem z mniejszym lub większym powodzeniem. Ten charakter miasta widać, ale przy tym zachowało ono specyficzny, można by powiedzieć lokalny charakter. Brakuje mu do Londynu, Paryża czy Berlina. 


Paulskirche, m.in. siedziba pierwszego (krótkotrwałego) parlamentu Niemiec

Jak już wcześniej pisaliśmy, nie za bardzo należy nastawiać się na zwiedzanie zabytków. Podczas bombardowań pod koniec II wojny światowej zniszczone zostało około 70% miasta, w tym praktycznie całe centrum. Po wojnie niespecjalnie przyłożono się do odbudowania Frankfurtu w oryginalnej formie, więc nie zachowało się wiele z pierwotnego układu ulic czy charakterystyki zabudowy. Przywracanie oryginalnej zabudowy trwało jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku (są plany, by odbudować jeszcze kilka ulic/kwartałów), ale i tak wynik tego jest dość mierny i ogranicza się w zasadzie do kilku kamienic wokół rynku (Römerberg) i pojedynczych budynków w okolicy.




Rynek Römerberg, czyli prawie cała odbudowana starówka

W czasie naszej krótkiej wizyty nie dotarliśmy do dzielnicy finansowej, ale ponoć nie jest specjalnie fascynująca (Iza: byłam tam podczas moich wcześniejszych wizyt w tym mieście, ale dzielnica ta nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia; polecam raczej Singapur). Niemniej z pewnej odległości wieżowce nawet robią wrażenie. Zdjęcia robiliśmy z żelaznej kładki/mostu pieszego na Menie, dość sympatycznego miejsca.



Zdjęcia z mostu na Menie, głównie na północną stronę miasta

Z innych wiadomości: we Frankfurcie trudno o knajpę z niemieckim żarciem, która nie byłaby nastawiona na turystów (czyli tak 60% droższa niż powinna). W efekcie skończyliśmy w jakieś pseudoamerykańskiej burgerowni... Cóż, mogliby przyjechać do Warszawy i się nieco podszkolić w tym zakresie.

Eschenheimer Turm, czyli pozostałość po murach miejskich z XV wieku

Zapewne jeszcze do Frankfurtu zawitamy, bo chociaż zabytków za bardzo nie mają, to kilka ciekawych miejsc widzieliśmy, a poza tym mają całkiem niezłe muzea, więc pewnie się do jakiegoś wybierzemy. Daleko nie mamy, w sumie komunikacją jedzie się tam niecałą godzinę... ale niestety nie jest to najtańsza opcja. Moglibyśmy rozważyć dojeżdżanie tam samochodem, ale  niestety nasza zasłużona Skoda nie łapie się na odpowiednią kategorię ekologiczną, więc pojawienie się nią w mieście grozi słonym mandatem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz