środa, 25 lutego 2015

Lorsch

Na pierwszą dłuższą, samochodową wycieczkę wybraliśmy Lorsch - niewielkie miasteczko położone kilkadziesiąt kilometrów na południe od Frankfurtu. Dlaczego akurat to miejsce? Z prozaicznej przyczyny - było dość blisko i pojawiało się w dwóch posiadanych przez nas przewodnikach; głównie za sprawą opactwa i klasztoru Altenmünster wpisanego na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO (chociaż, po wizycie w Rumunii, podchodzimy do niej dość sceptycznie).

Sceptycyzm, jak się okazało, przydał się i w tym przypadku, bo zwiedzania - przy dużej dozie samozaparcia - jest na kilkadziesiąt minut; co zapewne można było rozciągnąć do dwóch godzin odwiedzając muzeum i skansen, ale one akurat były zamknięte. Co nie znaczy, że nie warto zajrzeć do Lorsch, jeśli akurat jest się w okolicy.


 Königshalle


Pozostałości kościoła w opactwie

Klasztor należy do najstarszych zabytków preromańskich na terenie Niemiec, datowany jest na drugą połowę VIII wieku, chociaż rzecz jasna był rozbudowywany także w późniejszych wiekach, więc to, co obecnie można obejrzeć, niekoniecznie jest aż tak stare, chociaż nadal z czasów, kiedy u nas rodziły się legendy o królu Popielu czy Piaście Kołodzieju.


Pozostałości murów miejskich

Z samego terenu klasztornego wiele nie zostało. W czasach reformacji go zlikwidowano, a wojna trzydziestoletnia też swoje dołożyła, więc gdy zabrano się za prace archeologiczne i restaurację, to z czasów świetności niewiele ocalało. Jest kilka niewielkich budynków, kościół - czy raczej jego resztki obecnie remontowane/odbudowywane - i gwóźdź programu, czyli karolińska Königshalle: brama wjazdowa wraz z salą królewską. 
Ratusz w Lorsch




Kamieniczki w niewielkim centrum miasta

Co ponadto? Samo miasteczko ma całkiem przyjemny ratusz i kilka kamieniczek z muru pruskiego (to będzie nasz stały bohater relacji z okolicznych miasteczek), wcześniej wzmiankowany skansen, w którym nie należy dokarmiać i stresować psów pilnujących owiec (psy były, zamiast owiec widzieliśmy gęsi), nieczynna już suszarnia tytoniu oraz położone nieco na uboczu fundamenty innych zabudowań klasztornych. 

 Centrum odwiedzających, dość dziwnie wyglądające i stojące w środku pola

Ruiny klasztoru 

Skansen 

Suszarnia tytoniu

Ponieważ wycieczka zajęła nam bardzo mało czasu, to korzystając okazji skoczyliśmy też do Heppenheim, znanego tutaj przede wszystkim jak miejsce urodzin Sebastiana Vettela. Ale o tym będzie w którymś z kolejnych wpisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz